piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 5

Od czasu, gdy Daniel wyrzucił go z domu minęło sporo czasu, on sam już nie wiedział ile. Wszystkie dni mijały mu bardzo wolno i prawie jednakowo. Chodził do szkoły i starał sie zachowywać normalnie. Żartował, śmiał się, ale inni i tak widzieli, że coś jest nie tak bo jego oczy niegdyś wesołe teraz straciły swoją dawną wesołość. Znajomi zastanawiali się co się wydarzyło, jednak nikt nie podszedl nigdy i się go nie zapytał o powód jego ciągłego smutku gdyż wiedzieli, że on i tak im nie odpowie. Więc udawali, że nic nie widzą i zajmowali sie własnymi problemami.

Michał czuł się coraz bardziej samotny, nie miał nikogo, z kim mógłby szczerze porozmawiać. W prawdzie miał znajomych, ale nie miał przyjaciela. Miał depresję. Nie mógł jeść, gdy patrzył na pokarm jego żołądek wydawał mu się niesamowicie pełny. Nie sypiał po nocach, nie potrafił, co noc śnił o Nim. Nie chciał tego. Pod oczami miał coraz większe sińce, oczy miał zaczerwienione, wyglądał jakby ćpał. Często płakał, powieki miał opuchniętę od płaczu. Na jego drobnym ciele pojawiało się coraz więcej ran różnej głębokości, które chłopak sam sobie zadał w napadzie rozpaczy. Zaczął przypominać szkielet. Od kilku dni było widać mu kości i cieńkie żyłki pod skórą. Gdyby ktoś zobaczył jego rany przeraziłby się, było ich tyle, że on sam nie miał pojęcia ile ich jest.

Cały czas zastanawiał się, czemu Daniel go zostawił, dlaczego potraktował go jak śmiecia? Czemu go uratował a potem wyrzucił za drzwi? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to i wiele innych pytań, które zaprzątały jego myśli od długiego czasu..

Po kilku godzinach spędzonych w szkole, wracał do pustego domu. Jego ojciec zniknął parę dni wcześniej, najprawdopodobniej się zachlał i nie żyje. Od czasu gdy zostawiła ich matka Michała, ojciec upijał się do nieprzytomności.

Wszedł do domu, zdjął kurtkę i powiesił na wieszaku. Podniósł listy z podłogi. Usiadł w kuchni na krześle i otwierał je pokolei. Miał pełno niezapłaconych rachunków, pieniądze mu się skończyły dzień wcześniej. Oparł głowę o blat stołu i się rozpłakał z bezradności. Jego drobne ciało drgało, gdy zanosił się płaczem. Serce go bolało z żalu i smutku, który go ogarniał. Nie miał pojęcia co robić. Czuł niesamowitą senność. Wstał i podszedł do okna, patrzył na las za oknem. Łzy spływały mu po policzkach, a oczy same się zamykały. Wiele nieprzespanych nocy dało o sobie znać. Usypiał na stojąco. Poczuł jak obejmują go od tuli silne ramiona. Zamknął oczy
- Śpij Kochanie...- usłyszał Michał zasypiając....
CDN...

2 komentarze:

Unknown pisze...

Bardzo podoba mi sie twoje opowiadanie, chociaz czasami mocno mnie przeraza. Tak trzymaj ;)

MaciekEmox3 pisze...

Dzięki ^.^
czemu przeraża ? heh